Rozdział 10
Rose
Emocje i pozbawienie się problemu.
Tydzień później...
Minął tydzień, lecz nadal nic nie wróciło do normy. Bo niby jak? Mój ojciec sam się nie zabił. Czas sprawił, że teraz jestem tego pewna. Z Rafą staliśmy się dobrymi przyjaciółmi. Choć jest pesymistą, (co w ogóle nie pasuje do mojego optymizmu) dogadujemy się świetnie. SMS-y ustały co bardzo mnie cieszy. Dobrze, że do szkoły zostało jeszcze półtora miesiąca. Rozmyślałam o tym jak będzie w szkole lecz w tym momencie przyszedł mi SMS. Z początku myślałam, że to Rafa ale okazało się że to znowu zastrzeżony numer. Miałam nadzieję, że to wszystko się skończy, ale na to się nie zanosiło. Ze strachem otworzyłam wiadomość. Jak się potem okazało chce się spotkać w opuszczonym magazynie. W życiu bym się nie zgodziła ale sterowała mną ciekawość poznania odpowiedzi na pytania które wciąż kłębiły się w mojej głowie. Może od mojego tajemniczego "znajomego" dowiem się prawdy związanej ze śmiercią mojego ojca. Z resztą nie dowiem się jeżeli nie spróbuję. Tylko nie mogę powiedzieć Rafie o tym gdzie idę bo mnie nie puści. Bardzo się o mnie martwi. Czuje, że nigdy nie puściłby mnie samej na spotkanie z tajemniczym SMS-owym prześladowcą. Cóż mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Czy jednak tylko taki morał wywnioskuję z całej tej historii? Po rozważeniu za i przeciw pójścia do tego magazynu w końcu zdecydowałam. Tak naprawdę od zawsze wiedziałam, że zrobię wszystko by poznać szczegóły śmierci mojego taty...
25 minut później...
Szłam...mimo strachu, który był moim towarzyszem przez całą dotychczasową drogę. Tylko metry dzieliły mnie od magazynu. Kto będzie czekał na mnie na miejscu? Myślałam o tym ale żadna osoba z mojego otoczenia nie przychodziłam mi na myśl. Ok Rose skup się na drodze- pomyślałam by już nie rozmyślać o tym kto tam będzie. Przecież zaraz się o tym przekonam...
Rafa
Byłem pod prysznicem w jednej z toalet na dworcu gdy nagle zamarłem. Poczułem się jak wtedy gdy Norah i Daniel chcieli się zabić. Tym razem jednak nie mogę pozwolić na to by Rose stała się krzywda. Wiem, że nie popełniłaby samobójstwa, więc musi grozić jej jakieś niebezpieczeństwo. Ubrałem się, załadowałem broń, którą ( o dziwo) znalazłem w chatce. Czułem jak szybko bije serce Rose. Musiała być strasznie zdenerwowana. W "wizji" zobaczyłem ją idącą przez nierówna leśną ścieżkę. Gdzie to może być?- zastanawiałem się w myślach. Ale ja jestem idiotą. Przecież w Blackmirror jest tylko jeden las. Nie wiem tylko czy Rose jest w Blackmirror i w tym leży problem. Mam jednak nadzieję, że się nie mylę i dotrę na czas...
25 minut później...
Szłam...mimo strachu, który był moim towarzyszem przez całą dotychczasową drogę. Tylko metry dzieliły mnie od magazynu. Kto będzie czekał na mnie na miejscu? Myślałam o tym ale żadna osoba z mojego otoczenia nie przychodziłam mi na myśl. Ok Rose skup się na drodze- pomyślałam by już nie rozmyślać o tym kto tam będzie. Przecież zaraz się o tym przekonam...
Rafa
Byłem pod prysznicem w jednej z toalet na dworcu gdy nagle zamarłem. Poczułem się jak wtedy gdy Norah i Daniel chcieli się zabić. Tym razem jednak nie mogę pozwolić na to by Rose stała się krzywda. Wiem, że nie popełniłaby samobójstwa, więc musi grozić jej jakieś niebezpieczeństwo. Ubrałem się, załadowałem broń, którą ( o dziwo) znalazłem w chatce. Czułem jak szybko bije serce Rose. Musiała być strasznie zdenerwowana. W "wizji" zobaczyłem ją idącą przez nierówna leśną ścieżkę. Gdzie to może być?- zastanawiałem się w myślach. Ale ja jestem idiotą. Przecież w Blackmirror jest tylko jeden las. Nie wiem tylko czy Rose jest w Blackmirror i w tym leży problem. Mam jednak nadzieję, że się nie mylę i dotrę na czas...
Rose
Byłam już przy magazynie. Lekko odepchnęłam wielkie drzwi będące głównym wejściem do tego tak samo wielkiego budynku. Weszłam ostrożnie nie zamykając przy tym drzwi by jakby coś ułatwić sobie ucieczkę. Na początku było cicho, gdy jednak postawiłam pierwszy krok poza próg dźwięk ten odbił się przerażającym echem. Mogłam już zapomnieć o pozostaniu niezauważoną. Fakt ten mógł występować zarówno jako obciążenie jak i ułatwienie, bo jeśli moje kroki nie mogą być niezauważone, to czemu JEGO mogą? Pocieszałam się tym ile mogłam gdy nagle ciężkie drzwi przez które planowałam ucieczkę zamknęły się. Teraz pozostało tylko czekać aż ktoś wyłoni się z mroku. Minuty mijały a nic specjalnego się nie działo. Słychać było jedynie pisk myszy które miały magazyn za swój dom. W tej chwili do mojej głowy napłynęło tyle myśli. Zobaczyłam w końcu, kto wysłał tego SMS-a. Nie rozumiem jak mogłam być taka głupia żeby nie pomyśleć o tym, że to ten psychol Mark wysyłał te wszystkie wiadomości. Byłam zapędzona w kozi róg. Nie mam żadnego wyjścia jak tylko czekać na dalsze rozwinięcie się tej sytuacji. Tak jak poprzednio " na dzień dobry" Mark wyjął broń i zaczął mi grozić. Potem stwierdził, że zanim mnie zabije musi odebrać zapłatę z wszystkie krzywdy, które mu wyrządziłam ( do tej pory nie wiem o co mu chodzi). W jednej dłoni trzymał swoją broń,( z którą chyba ostatnio się nie rozstaje) a drugą próbował się do mnie dobierać. Nagle usłyszałam strzał. Mark upadł na ziemię. Od dawna nie czułam takiej ulgi jak teraz. Jedyne o czym teraz myślałam było to, że z śmiercią Marka wszystkie moje problemy znikną. Jedno jednak nie daje mi spokoju. Jeśli ktoś kto mnie uratował był w stanie zabić innego człowieka to czemu nie miałby zrobić mi krzywdy? Teraz jednak nie bardzo mogłam z tym coś zrobić bo z wrażeń zemdlałam.
Rafa
Nadal nie umiem w to uwierzyć. Ja...ja po prostu go zabiłem...Strzeliłem w jego głowę i skończyłem jego żywot. Jak ja teraz mam żyć z myślą, że go zabiłem? Po prostu mieć na to wyjebane? Nie...tak nie umiem...Prawdopodobnie wyrzuty sumienia będą mnie męczyć do końca życia, ale teraz nie mogę się tym zadręczać. Muszę zająć się Rose. Nie wiem czy po tym wszystkim będzie chciała mnie znać, ale teraz to nie jest ważne. Najważniejsze jest to, że będzie bezpieczna.
Rose
Obudziłam się będąc już w swoim pokoju. Czyżby to tajemniczy bohater mnie tu przeniósł? Nie wiem, ale pierwszą rzeczą jaką muszę zrobić będzie sprawdzenie co z moimi braćmi. Wstałam...i chyba za mocno przeceniłam swoje siły, gdyż od razu upadłam na podłogę z wielkim hukiem. Do mojego pokoju wbiegł Rafa. Nie mam zielonego pojęcia skąd się tu znalazł, ale pomógł mi wstać.
- Nie martw się Rose. Twoi bracia śpią.- powiedział jakby czytając mi w myślach.
- Dobrze. A skąd ty się tu...
- Nic nie mów. odpocznij. Mdlejąc rozcięłaś sobie nadgarstek. Straciłaś trochę krwi. Teraz leż. Wszystko opowiem ci potem...
Zrobiłam jak mi kazał. Zasnęłam i miałam nadzieje, że gdy już będę w pełni sił to Rafa mi wszyściusieńko wyjaśni.
I tak kończy się 10 rozdział Blackmirror Sun. Przepraszam, że nie było mnie taaaaaaaaaak długo, ale po prostu nie miałam weny do pisania. Mam nadzieję, że 10 rozdział wam się spodobał, ponieważ nie ukrywam będzie on miał wpływ na dalszą fabułę. Na dziś kończę. Pozdrowionka :3
Marzycielska Pisarka