Rozdział 8
Rafael
Dawny przyjaciel- głód
Przeprawiałem się przez las. Jezu...gdzie jest ta chatka w której przyjdzie mi zamieszkać? Mam nadzieję, że jeszcze stoi, bo jeśli nie to wydałem pieniądze w błoto. Zobaczymy...teraz ku zadowoleniu mojego żołądka postanowiłem coś zjeść.Przysiadłem na dużym kamieniu na poboczu ścieżki gdy krzaki nagle się poruszyły. Nie miałem siły by sprawdzić co to jest. Wyjąłem kanapkę i nagle moim oczom ukazał się wesoły pyszczek kundelka, który pewnie podobnie jak ja był bardzo głodny. Bez zastanowienia oderwałem kawałek mojej kanapki i wyciągnąłem do niego rękę. Piesek zamerdał ogonem i wziął ode mnie połowę kanapki. Wiedziałem, że potem będę głodny, ale nie mogłem zostawić go na śmierć z głodu. Poza tym dostrzegłem podobieństwo między mną a nim. Niechciany, niekochany, głodny, pozostawiony losowi...Dobra ale muszę już wyruszać jeżeli chcę dotrzeć do jutra.
Ku mojemu zdziwieniu znalazłem nowego kompana. Najwidoczniej piesek potrzebował miłości tak samo jak jedzenia. Ruszył za mną merdając ogonem i domagając się czułości. Chyba on podjął decyzję za mnie i ze mną zostanie...przynajmniej na to wychodzi. Dotarłem do chatki. Nie była ona taka mała jak na początku sądziłem, mogę nawet nazwać ją domem. Oby klucz pasował do zamka...teraz tylko o to proszę. Na szczęście ustąpił. W środku zastałem to czego się spodziewałem: brud, kurz i szkło pozostałe z wybitych okien. Nie jest to wymarzone lokum, ale chociaż mam gdzie spać. Walnąłem się na łóżko ( oczywiście mój czworonożny przyjaciel położył się obok) i zasnąłem z pustym żołądkiem co zdarza się teraz coraz częściej.
Rose
Nie pamiętam za bardzo momentu przyjazdu karetki, lecz chwilę gdy zasunął się czarny worek który ukrywał w sobie ciało mojego zmarłego ojca zapamiętam na zawsze. Chciałam płakać, pozwolić by moje łzy popłynęły po policzkach niczym wodospad, lecz nie było na to teraz czasu. Musiałam jeszcze złożyć . Poprosiłam policjanta, aby przesłuchanie odbyło się w domu, bym nie musiała zostawiać bliźniaków i mamy samych.
Zadawał różne pytania: Czemu zeszłam na dół, czy ojciec jeszcze żył? Odpowiadałam kiwnięciami głowy. Mój mózg nie umiał nawet skonstruować zdania, ale co mu się dziwić. Musiał przetworzyć informację o śmierci mojego ojca. Ominęłam wiele faktów by ukrócić przesłuchanie, na przykład to, że dostałam SMS-a albo moje odczucia w związku z "samobójstwa" mojego ojca (to że nie zabił się z własnej woli). Na wyczekiwanym przeze mnie końcu przesłuchania byłam już padnięta. Nie mogłam jednak zasnąć...moje myśli nie dawały mi spokoju. Co jeżeli ktoś zmusił mojego ojca do zrobienia tego...na przykład pod pretekstem skrzywdzenia nas. Wszystko jest możliwe oprócz tego, że mój ojciec, człowiek, który kochał życie i swoją rodzinę popełnił samobójstwo. Nie mieści mi się to w głowie...a co jeżeli przyszłabym wcześniej, wtedy gdy zaczęłam mieć złe przeczucia czy mój ojciec by przeżył? To wszystko moja wina. Jak mam dalej żyć ze świadomością, że głupotą zabiłam własnego ojca. W tej chwili usłyszałam dźwięk. Sprawdziłam czy moi bracia śpią i otworzyłam SMS-a.
" Nie obwiniaj się, to nie twoja wina. Pamiętaj, że nawet po najzimniejszej nocy wyjdzie słońce."
Nie wiem czemu ale ten SMS podziałał jak miód na moje serce. Powoli zasnęłam. Mój sen nie trwał długo, zaledwie trzy godziny. Naszła mnie myśl by pójść do lasu. Zawsze z bratem chodziliśmy tam gdy mieliśmy jakieś zmartwienia, lub byliśmy smutni. Lasy działały na nas kojąco. Ciekawe czy i tym razem ta metoda zadziała...Cóż nie dowiem się jak nie sprawdzę...
Szłam leśną ścieżką. Jak tu pięknie...zdaje się, że wybrałam dobre miejsce na zrobienie tego. Już postanowiłam. Wychodząc z domu wzięłam alkohol i moje tabletki nasenne. Teraz znaleźć jakieś ustronne miejsce, by wziąć tabletki i popić alkoholem z szafki mojego taty...Mam nadzieję że jak to zrobię to problemy po prostu odejdą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz